Lunatic Soul: Łącznik (Wawrzyniec Dramowicz)

Obszerny materiał o Lunatic Soul (wywiady z Mariuszem Dudą i Maciejem Szelenbaumem, opisy obu płyt i wgląd w koncept całego projektu) znajdziecie w pierwszym numerze magazynu Lizard.

Wawrzyniec Dramowicz to najwyższa perkusyjna jakość. Choć muzyk nie rozpieszcza fanów swojego talentu regularnością nagrań i częstotliwością koncertów, bez wątpienia należy do ścisłej czołówki perkusistów w Polsce. Znany jest przede wszystkim z szybkiej, dosyć agresywnej gry na połamanych rytmicznie płytach Indukti, ale specjalnie dla Mariusza Dudy pokazał nieco inne oblicze. Na płytach Lunatic Soul zagrał oszczędniej, prościej, z feelingiem.

Wawrzyniec Dramowicz (fot. Piotr Kocimski / indukti.com)

Wawrzyniec Dramowicz (fot. Piotr Kocimski / indukti.com)

Twoja pierwsza współpraca z Mariuszem to rok 2004, kiedy zaśpiewał gościnnie w kilku utworach na debiucie Indukti. Znaliście się wcześniej?
Nie, poznaliśmy się w tamtym czasie. Zanim nagraliśmy „S.U.S.A.R.”, staraliśmy się znaleźć odpowiedniego wokalistę do Indukti. Poszukiwania trwały dość długo. Pewnego dnia moi przyjaciele z zespołu, Ewa i Piotrek, udali się na koncert nieznanego jeszcze szerzej Riverside. Potem na próbie relacjonowali ten koncert będąc pod dużym wrażeniem Mariusza. Oczywiście zdawaliśmy sobie sprawę, że Mariusz jest zaangażowany w inny projekt, ale właśnie wtedy powstał pomysł, by zaprosić go do wzięcia udziału w nagraniach na „S.U.S.A.R.”. Ta część Indukti, która nie była na wspomnianym koncercie Riverside – czyli także ja – mogła się przekonać o talencie Mariusza na wspólnych próbach przed nagraniem. Nie było ich zresztą wiele. Mariusz dał się szybko poznać jako artysta otwarty, z pomysłami, bardzo dobrze nam się współpracowało.

Jak zareagowałeś na zaproszenie do solowego projektu Mariusza? Od początku wiedziałeś, że chcesz w tym uczestniczyć?
Zaskoczyła mnie sama informacja o solowych planach Mariusza. Myślałem, że jest skupiony na Riverside i nie ma czasu na inne wybryki. A moje nastawienie od początku było entuzjastyczne. Do dziś pamiętam chwile euforii po niektórych nagraniach.

Lunatic Soul to nieco inne granie niż Indukti. Dobrze się czujesz w takiej orientalno-senno-psychodelicznej stylistyce? Łatwo było Ci się przestawić na takie granie?
W ogóle nie musiałem się przestawiać. Dla mnie to podobny muzycznie obszar. Myślę, ze Mariusz uważa podobnie, dlatego nasza współpraca mogła zaistnieć. Indukti jest bardziej gitarowe i monumentalne, ale oba projekty mają podobne korzenie. To samo tło, choć środki wyrazu są inne. Musiałem dostosowywać się do bardziej ekstremalnych muzycznych sytuacji (śmiech).

Czy Mariusz zostawia Ci wolną rękę w precyzowaniu partii perkusji, czy ma raczej konkretne pomysły i wie, co chce usłyszeć?
Trochę tak i tak. Płyty Lunatic Soul powstawały powoli, ale Mariusz miał zarys całości i pomysły – także na partie perkusji. Przed nagraniami wspominał o charakterze brzmienia, które chciałby usłyszeć, a w studiu dokładnie wiedział, jaki rodzaj brzmienia czy rytmu najbardziej będzie pasować. Ja byłem łącznikiem między jego pomysłami a własną kreatywnością.

Podoba Ci się świat i klimat kreowany przez Mariusza w Lunatic Soul? Podróże w zaświaty, mroczne klimaty… utożsamiasz się z tymi nastrojami w jakimś stopniu?
Dla mnie to przede wszystkim świetne płyty muzycznie. Bardzo mi się podoba wykreowany tutaj klimat. Nastrój, przestrzeń, wzajemnie przesuwające się plany dźwiękowe… Podróże w zaświaty to bardzo interesujący temat. Szczerze mówiąc, ja dopiero uczę się radzenia z takimi klimatami. To bardzo kruche i delikatne wątki, których nie umiałbym przedstawić w żadnej formie, a Mariusz zrobił to doskonale. Chciał, żeby miało to ciekawą formę – udało mu się i za to go podziwiam.

Niewykluczone, że za jakiś czas Lunatic Soul przemieni się w skład koncertowy. Pojechałbyś w trasę z zespołem, gdyby Mariusz złożył Ci propozycję?
Mam nadzieję, że Mariusz chociaż zadzwoni z taką propozycją (śmiech). Uważam, że to bardzo ciekawy projekt i warto byłoby spróbować. Myślę, że kiedyś zobaczymy Lunatic Soul na scenie, a czy ze mną na perkusji – czas pokaże. Mariusz jest bardzo kreatywnym artystą, więc nie wierzę, że nie będzie chciał spróbować tego w wersji live.

Maurycy Nowakowski

Fot. Piotr Kocimski / indukti.com