Nosound – The Northern Religion of Things (Kscope, 2011)

Recenzja płyty Nosound – The Northern Religion of Things (Kscope, 2011)

 

Nosound - The Northern Religion of Things (Kscope, 2011)
Nie znajdziemy tu żadnego premierowego materiału. To utwory znane z dotychczasowych trzech płyt Włochów, przearanżowane i ponownie nagrane przez Giancarlo Errę. Jak w początkach Nosound mamy tu do czynienia z projektem jednoosobowym. Płyta powstała bowiem w wyniku rejestracji prób, jakie Giancarlo odbył przed swoim występem w Londynie. Był ponoć do tego stopnia zadowolony z materiału, że najlepsze fragmenty postanowił wybrać i wydać w postaci niniejszej płyty. Choć ciężko w to uwierzyć, to otrzymujemy tu Nosound w wersji jeszcze bardziej kameralnej, wyciszonej i intymnej. Delikatne dźwięki klawiszy i gitary akustycznej ani razu nie zostają zmącone przez uderzenie perkusji czy jakikolwiek inny, mocniejszy akcent. Najlepszymi przykładami mogą być „Fading Silently” czy „Lightdark”, choć tak naprawdę – cała płyta jest dokładnie taka. To muzyczna kraina łagodności, która potrafi człowieka zarówno ukoić, jak i wprowadzić w stan głębokiej melancholii czy wręcz smutku. Momentami zdarza się, że śpiewający z włoskim akcentem Erra zmąci nastrój lekkim fałszem („The Broken Parts”), jednak nie ma to większego wpływu na odbiór całości. Osoba niezaznajomiona z Nosound zanudziłaby się prawdopodobnie na śmierć. Słuchacze, którzy pokochali smutny, dźwiękowy świat Giancarlo Erry, będą zachwyceni.
4/6
Robert Siemiński