Kurde – Sekrety pana Ypto

Kurde - Sekrety Pana Ypto

Kurde - Sekrety Pana Ypto

• • • •
Lostown (2011)

To dla mnie największe zaskoczenie tego roku, jeśli chodzi o polską scenę – choć miłośnicy utożsamiania progrocka z epigonami Marillion i Pendragon będą mocno rozczarowani. Kurde wybrali bowiem zupełnie inną drogę – nie jest im obce funky, ciężki rock i muzyka spod znaku Franka Zappy. Zamiast patosu i podniosłego klimatu postawili na soczyste solówki gitar („Jungle”), disco z elektrycznym pianem Fender-Rhodes („Pills on the Tongue”) i sonorystyczne eksperymenty („Kohorty cz. II”). Słychać, jak wielką radość przynosi im granie, jak potrafią się nim bawić i swobodnie formować napotkaną materię dźwiękową. Intuicja mi podpowiada, że to może być doskonałe, koncertowe zwierzę – jeśli tylko słyszalne zgranie jest efektem kilku lat wspólnej pracy, a nie umiejętnego obsługiwania programów muzycznych. Niestety „Sekrety Pana Ypto” nie są płytą pozbawioną słabości. Najgorzej jest ze stroną wokalną – Joe Lady-No-Sky dysponuje niestety mało ciekawym, ciężkim głosem, przypominającym Andrzeja Adamiaka z Rezerwatu. Na szczęście na końcu płyty pojawia się gościnnie Karolina Kidoń, która doskonale wpasowuje się w „Sunset Boulevard”, a reszta muzyków daje popis swoich możliwości w instrumentalnym, najciekawszym na tym wydawnictwie „Gondwana”. Tylko dla tych dwóch utworów warto poznać ten album i mieć nadzieję, że to dopiero początek. Kurde, czekamy na więcej!

Andrzej Janda