Paul McCartney – Kisses on the Bottom

Paul McCartney - Kisses on the Bottom (2012)

Paul McCartney - Kisses on the Bottom (2012)

Paul McCartney
Kisses on the Bottom
MPL/Concord/Universal (2012)

• • • • •

Tommy LiPuma ma na swoim koncie ponad trzydzieści nominacji do Grammy i tyle samo złotych bądź platynowych płyt. Wyprodukował ponad trzysta małych i dużych krążków. Mogąc się czuć producentem spełnionym, w wieku 75 lat nie myśli jednak o emeryturze. Młodszy o sześć lat Paul McCartney zatrudnił go do pracy nad wyjątkowym wydawnictwem.

Nie ulega wątpliwości, że „Kisses on the Bottom” to płyta szczególna. Złożona jest głównie z utworów, przy których McCartney dorastał. Piosenek, które śpiewali jego rodzice. I choć te jazzujące, niezwykle wdzięczne formy z pierwszej połowy XX wieku Alec Wilder cztery dekady temu trafnie określił mianem Great American Songbook, to wybór utworów dokonany przez McCartneya wcale nie jest tak oczywisty. Nie wszystkie zebrane tutaj piosenki są największymi sztandarami tamtej epoki – Paul odkrył na nowo urok wielu zapomnianych bądź niesłusznie marginalizowanych utworów.

Dawno nie było mi dane usłyszeć tak spójnego wydawnictwa. Rozkładanie na czynniki pierwsze poszczególnych kompozycji nie byłoby na miejscu – większość z nich posiada bowiem te same atuty. To przede wszystkim staranne, dopracowane w najmniejszym szczególe aranżacje. Oparto je o subtelny swing sekcji rytmicznej, zaaranżowanej i prowadzonej przez Dianę Krall, wspomaganej w niektórych utworach przez Londyńską Orkiestrę Symfoniczną (często pełniącą jedynie rolę delikatnej sekcji smyczkowej). Paul tylko w dwóch utworach sięga po gitarę akustyczną, skupiając się wyłącznie na śpiewaniu. Skromnie także wypada udział specjalnie zaproszonych gości: Erica Claptona, proponującego wdzięczne, krótkie partie solowe w dwóch kompozycjach, oraz Stevie’ego Wondera, ubarwiającego grą na harmonijce zamykające całość „Only Our Hearts”. To jedna z dwóch autorskich kompozycji McCartneya (w wersji deluxe pojawiła się jeszcze odświeżona wersja „Baby’s Request” z ostatniego albumu Wings), które jednak doskonale wpisują się w klimat pozostałych nagrań. Już „The Inch Worm” Franka Loessera brzmi na tej płycie bardziej beatlesowsko niż kompozycje Beatlesa!

Paul osiągnął już wszystko. W zasadzie w wieku lat trzydziestu mógł przejść na muzyczną emeryturę, a i tak pisalibyśmy o nim z taką samą ilością superlatyw. Na szczęście nie przeszedł i dzięki temu może nas zaskoczyć. „Kisses on the Bottom” to płyta, którą nie musi nikomu nic udowadniać. Nagrał ją, bo po prostu chciał. Bez specjalnego napinania udało mu się stworzyć niezwykle ciepłe, przejmujące wydawnictwo. Najlepiej brzmi na dobrym, starym winylu, ale fani srebrnej płyty też będą usatysfakcjonowani – szczególnie ci, którzy sięgną po wersję deluxe z dwoma dodatkowymi utworami i kodem do ściągnięcia krótkiego występu live.

Michał Wilczyński