Przez cały 2012 rok będziemy prezentować ważnych, ponadczasowych artystów. Wszystkich doskonale znacie, ale przeczytać, obejrzeć i posłuchać raz jeszcze nie zawadzi… A na końcu czeka na Was mały prezent. Za nami już The Beatles i The Doors – przyszedł czas na Królową.
Przyznajemy się – nasze ciągoty do niewinnych słownych gier spowodowały, że nie mogliśmy przepuścić takiej okazji. Dlatego ogłaszamy marzec mianem March of the Black Queen. I spoglądamy na najbardziej progresywne oblicza zespołu, próbując nie dublować naszego tekstu sprzed roku.
Najpierw zachęcimy Was do sięgnięcia po album „Sheer Heart Attack”. Obok przebojowych „Killer Queen” i „Now I’m Here” znalazły się tutaj niezwykle zróżnicowane utwory – w tym mini-suita złożona z trzech doskonałych tematów: „Tenement Funster”, „Flick of the Wrist” oraz „Lily of the Valley”.
Na drugiej stronie winylowego wydania było jeszcze ciekawiej – w zasadzie były tutaj wszystkie oblicza Queen, które rok później zabłysnęły w pełni na „A Night At The Opera”. Zarówno to pastiszowe („Bring Back That Leroy Brown”), agresywne („Stone Cold Crazy”), jak i podniosłe, właściwe tylko Queen („In the Lap of the Gods… Revisited”). Ten patos, idealnie sprawdzający się na stadionach, znajdziecie także na „News Of The World”. Płycie wypełnionej bardziej przejrzystymi kompozycjami, sięgającymi do korzeni rocka. Wśród takich killerów, jak „We Will Rock You” czy „We Are The Champions” znalazła się rozbudowana kompozycja „It’s Late”. Przypomina budową sztukę teatralną złożoną z trzech aktów:
I raz jeszcze skaczemy do przodu w czasie. Do roku 1991 i ostatniej płyty Queen wydanej za życia Mercury’ego: „„Innuendo”. Utwór tytułowy to udany powrót do sprawdzonych rozwiązań z lat 70., odświeżony jednak pod względem brzmieniowym. Queen, który w latach 70. szczycił się tym, że nie korzysta z syntezatorów, w latach 80. zaczął ich wręcz nadużywać. Na „Innuendo” znalazł złoty środek. A do tego na gitarze akustycznej gra Steve Howe (Yes)…
Zgodnie z naszą tradycją, razem z tym krótkim tekstem i muzyką Queen mamy dla Was kolejny prezent na pulpit Waszego komputera: kalendarz na marzec z Królową w tle. Wystarczy kliknąć tutaj, żeby go ściągnąć.
Zgodnie z tradycją nie pozostawimy Was bez kilku rekomendacji. Trzy płyty Queen, które musicie poznać (oprócz wymienionych powyżej)?
- „Queen II” – choćby ze względu na „The March of the Black Queen”. Inne powody też się znajdą…
- „A Day at the Races” – ponieważ niesłusznie pozostaje w cieniu siostrzanej „Nocy w operze”.
- „Live Killers” – ponieważ zgodnie z tytułem to naprawdę koncertowe killery… Energia, jakiej już dzisiaj nie usłyszycie na żywo.
A dla tych, co lubią nie tylko słuchać, ale i czytać – polecamy:
- Queen. Nieznana historia – to zespół widziany oczami jednego z technicznych. Fascynująca książka, o której piszemy w marcowym Lizardzie. Dostępna także w polskiej wersji językowej!
- „Is This the Real Life?” – to obszerna, bardzo dokładnie napisana biografia zespołu. Wciąga, porażając ilością faktów, ciekawostek i wypowiedzi.
Warto także obejrzeć dokument „Days Of Our Lives„, w którym znalazło się miejsce dla unikatowych, niepublikowanych wcześniej zdjęć i filmów z prywatnych archiwów artystów. Rzecz jest dostępna zarówno na DVD, jak i BluRay.