Dzisiejszy odcinek naszego cyklu poświęcamy jednej z najważniejszej grupie z progresywnego panteonu, a także – niejako przy okazji – jednemu z najważniejszych grafików związanych z tym gatunkiem. Po The Beatles, The Doors, Queen, Marillion, Pink Floyd, Soft Machine i Uriah Heep przyszedł czas na YES.
To zespół, o którym przeczytacie w najbliższym, wrześniowym wydaniu Lizarda. Jako że wciąż są wakacje, to dzisiaj nie będziemy pisać wiele – tym bardziej, że na Yes trzeba byłoby nie jeden, a cały rok artykułów – po jednym na każde wcielenie grupy. Tym bardziej, że – wbrew opiniom niektórych – nawet okres płyty „Union” potrafił pozytywnie zaskoczyć. Szczególnie na żywo.
Wszystko zaczęło się jednak od muzyki w duchu Vanilla Fudge. Muzycy Yes brali np. utwór Richiego Havensa „No Opportunity Necessary, No Experience Needed”, uzupełniali go o temat z westernu „The Big Country” i powstawała taka perełka:
Ten żywiołowy gitarzysta, którego możecie zobaczyć w powyższym klipie na lewo od Jona Andersona to nie jest – wbrew pozorom i rucho – Pete Townshend, tylko Peter Banks, pierwszy gitarzysta zespołu. Od trzeciego albumu – nazwanego po prostu „The Yes Album” – jego miejsce zajął Steve Howe. Także klawiszowiec zespołu, Tony Kaye, dość szybko rozstał się z grupą i już na „Fragile” zastępuje go Rick Wakeman. W ten sposób powstał klasyczny skład Yes: Jon Anderson, Steve Howe, Rick Wakeman, Chris Squire i Bill Bruford (zastąpiony niebawem przez Alana White’a). To oni zarejestrowali takie klasyki, jak „Close to the Edge” czy „Roundabout” (tutaj w wersji z 1979 roku):
Na początku lat 80. Yes wydał album „Drama”, na której zabrakło Ricka Wakemana i… Jona Andersona. W efekcie powstał kontrowersyjny, dla wielu z założenia zły album. Po latach jednak wyraźnie słychać, jak wiele energii mieściło się w nowym, krótko istniejącym składzie z Trevorem Hornem przy mikrofonie i Geoffem Downesem przy instrumentach klawiszowych. Ten ostatni zresztą odchodząc z Yes, zabrał ze sobą Steve’a Howe’a, by założyć zespół Asia. Yes powrócił kilka lat później – z Andersonem przy mikrofonie i popowym repertuarem, komponowanym głównie przez nowego muzyka, Trevora Rabina. To on napisał m.in. „Owner of a Lonely Heart”. Gdy Yes coraz mocniej brnął w pop-rockową papkę, czterech muzyków klasycznego składu (bez Squire’a) założyło Anderson Bruford Wakeman Howe. Nagrali jeden album, pojechali w dużą trasę, a potem… połączyli siły z resztą składu Yes. Efektem była przeciętna płyta „Union” oraz doskonała trasa koncertowa, zbierająca materiał z różnych okresów działalności zespołu. Grali tam m.in. „Changes”, najciekawszą formalnie kompozycję z piosenkowego „90125”:
Oczywiście jak Yes, to Roger Dean. Jego okładki – od „Fragile” począwszy – to prawdziwa esencja surrealistycznego malarstwa, które doskonale pasuje do złożonej muzyki zespołu. Jego charakterystyczną twórczość można także oglądać na okładkach takich artystów, jak Asia, Uriah Heep, Greenslade czy opakowaniach… gier komputerowych. Zresztą wiele prac możecie zobaczyć na jego stronie. Jedną z nich – słynną rozkładówkę „Close to the Edge” – wykorzystaliśmy w naszym sierpniowym kalendarzu. Wystarczy kliknąć tutaj prawym klawiszem myszy, by zapisać tapetę na pulpit.