Przejdź do treści

Mecky (János Kóbor) – Omega Rhapsody

Mecky - Omega Rhapsody
Mecky - Omega Rhapsody

• • •
Edel / Warner (2010)

Na okładce kiczowate malowidło: przy jednym pianinie siedzą János Kóbor i Ferenc Liszt – dwie legendy węgierskiej muzyki. Do tego mały napis „mecky” (pseudonim Kóbora) i zdecydowanie większy „Omega Rhapsody”. Ta okładka zmyliła jesienią 2010 r. wszystkich – recenzentów, sklepy, dystrybutorów. Płyta reklamowana jako jubileuszowe wydawnictwo Omegi z okazji 50-lecia zespołu (dość pokrętna matematyka – w tym roku minęło zaledwie 48 lat od powstania grupy) okazała się być solowym projektem wokalisty grupy. Kóbor wybrał nagrania z wszystkich płyt zespołu i przedstawił je w nowych wersjach, starając się pokazać ich ponadczasowość. Świeże aranżacje, eksponujące mocne, rockowe gitary i monumentalne brzmienie orkiestry symfonicznej dały drugie życie wielu klasycznym kompozycjom zespołu. Momentami co prawda brzmienie niebezpiecznie balansuje na granicy metalowego patosu i śmieszności („Tower of Babel”), ale wiele kompozycji w sposób idealny komponuje się z orkiestrowymi aranżacjami („Éjféli koncert”, „Return to the Garden”). Fenomenalnie brzmi jeden z największych przebojów Omegi, „Napot hoztam, csillagot” z „Időrabló” (1977), choć niestety urywa się po trzech minutach. Szkoda, bo znane z oryginalnego LP połączenie z utworem tytułowym i „Ablakok” było formą idealną i skończoną. Uśmiech i wspomnienia wielu polskim sympatykom zespołu przyniesie także „Metamorfózis II”, oryginalnie pochodzące z albumu „Csilagok Útján”. To chyba album, który dotarł do Polski w największej liczbie egzemplarzy i jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych (a jednocześnie bardzo dobrych!) wydawnictw zespołu. Całości się słucha bardzo przyjemnie, choć potężne brzmienie wykorzystywanej chwilami na siłę orkiestry nie zachęca, by wracać do tego krążka zbyt często. To wszystko już było, a oryginalne wersje same w sobie są wystarczająco ponadczasowe.

Michał Wilczyński