Przejdź do treści

Yogi Lang – No Decoder

Yogi Lang - No Decoder
Yogi Lang - No Decoder

• • •
Gentle Art Of Music (2010)

Album Yogi’ego Langa to jedenaście kompozycji. Jedenaście utworów krótszych, dłuższych, zwartych piosenek i instrumentalnych pejzaży – blisko godzina eleganckiej, inteligentnie zaaranżowanej muzyki. Nastrojowe partie keyboardów, melodyjne solówki gitary, ciepły śpiew. Wszystko na miejscu, wszystko na wysokim poziomie, ale… Lang dalej jest zniewolony przez twórczość Pink Floyd. To słychać od pierwszych do ostatnich sekund tego wydawnictwa. Duch legendarnej grupy unosi się nad każdym utworem, gitary i śpiew przypominają Davida Gilmoura, a wysmakowane syntezatory przywodzą na myśl Ricka Wrighta. Jeśli ktoś liczył, że lider RPWL pokaże inną, odmienną twarz, będzie srodze zawiedziony. „No Decoder” jest wydawnictwem jeszcze mocniej nasyconym floydowskimi pierwiastkami niż ostatnie nagrania jego macierzystej formacji. Nie oznacza to, że „No Decoder” to zła płyta. Doskonale brzmi, wyśmienicie się jej słucha. Nie ma tu ani jednej kompozycji, o której można powiedzieć: słaba. Sympatycy późniejszych dokonań Pink Floyd i „On An Island” (2006) Gilmoura będą zachwyceni. Ja natomiast nie do końca rozumiem Yogiego. To wrażliwy artysta o dużym potencjale, często pokazujący, że stać go na wiele – wystarczy posłuchać melodii, jakie pisze. Całe twórcze życie nosi niestety cudze ubrania. Czas się przebrać.

Maurycy Nowakowski