Przejdź do treści

Ian Anderson: Homo Erracticus – wywiad

Ze słynnym liderem kultowej, progresywnej formacji Jethro Tull rozmawia Małgotarza Arabska.

 

Ian  Anderson Homo erraticusKim jest Homo Erraticus?

Homo erraticus to termin pochodzący z łaciny, oznacza wędrowca. To opowieść o każdym z nas. Pochodzimy z różnych stron świata, jesteśmy gatunkiem stadnym, wędrujemy tam, gdzie możemy polować i zabijać by wyżywić swoje rodziny… A jeżeli ktoś dotarł tam przed nami, wejdziemy mu na głowę i przejmiemy dowodzenie. Tak właśnie wygląda opowieść o wędrowcy. Co ciekawe, teraz wygląda to dokładnie tak samo jak wtedy, gdy człowiek pierwszy raz przybył na nasz kontynent z Afryki. Opowiadam na tym albumie o migracji ludzi do mojego kraju oraz ich odpływie z Wielkiej Brytanii w czasach wiktoriańskich, czasach imperium, a także o swojego rodzaju inwazji kulturowej USA. Stany wywarły niesamowity wpływ na kulturę całego świata przez telewizję, kinematografię, a także muzykę. Także nie zawsze chodzi o inwazję „fizyczną” i przepływ ludzi, ale też o inwazję kulturową, którą możemy zaobserwować choćby przez sztukę. Chociaż… głównie chodzi o nas, o ludzi, o gatunek, który wciąż jest dokądś zmierza, ciągle dokądś dąży. Jesteśmy agresywni, będziemy walczyć o to, czego pragniemy… co sprawia, że nie jesteśmy czasem specjalnie przyjemni.

Jeżeli chodzi o sam koncept, to musimy pamiętać, że „Homo Erraticus” jest oparty na pismach z 1928 roku, także teraźniejszość ich autora dla nas jest daleką już przeszłością. Mamy szalonego oficera brytyjskiej armii, który majaczy z powodu malarii. Wierzy, że jest reinkarnacją swoich poprzednich wcieleń. Opowieści te zainspirowały naszego „starego znajomego” z Thick As A Brick i Thick As A Brick 2 – Bostocka – do napisania tekstów piosenek. Ja z kolei napisałem muzykę. Ludzie lubią dobre historie. Gdyby nie lubili, nie byłoby „Harry’ego Pottera”, nie byłoby „Gwiezdnych Wojen”, a nawet Szekspira. Tu mamy właśnie dobrą historię. Może nie doskonałą, ale myślę, że jest ciekawa (śmiech).

Okładka płyty wygląda dość apokaliptycznie.

Chciałem pokazać na niej bohatera, wędrowca, który ocalał. Poszukuje lepszej przyszłości, a pochodzi z mało przyjaznego miejsca. Szuka utopii. Widzimy go od frontu, natomiast w tle maluje się posępny krajobraz. Tył okładki ukazuje go z drugiej perspektywy – widzimy jedynie zarys postaci z tyłu podążającej z kierunku pięknego miejsca. Pokazujemy tam dwa miejsca, dwie koncepcje.

Ciężko dostrzec jego twarz. Czy to metafora człowieka, każdego z nas?

Może tak być. Chociaż sądzę, że po prostu nie chcemy wiedzieć, kim tak naprawdę jest. To mógłby być twój sąsiad, twój ojciec, syn. Nie musimy wiedzieć, kim jest ten człowiek. To symbol człowieka poszukującego lepszej przyszłości. Niesie ze sobą coś, co wygląda jak ręcznie robiona broń, idzie przed siebie chroniony przed wiatrem, zimnem i deszczem. Nie chcemy znać jego twarzy, po co nam ona? Wydaje mi się, że lepiej zostawić jakieś niedopowiedzenie.

Lubimy je, możemy wtedy użyć wyobraźni.

Prawda. Chociaż czasem jest to frustrujące. Niektórzy nawet myślą, że to ja. Ale nie powiem ci kim on jest, mógłby być każdym.

Przez około 7 lat nie wydałeś nic, poza „Christmas Album” Jethro Tull. A teraz fani dostali 2 płyty w ciągu 2 lat, „Thick As A Brick 2” i „Homo Erraticus”. Co się stało? Nowi muzycy, młoda, świeża krew?

Wręcz przeciwnie. Wszystko przez starą krew. Jestem już starym facetem i jeżeli nie będę teraz pracować i nagrywać nowego materiału, potem może być za późno. Pracowałem ostatnio intensywniej, stąd dwa nowe albumy. Ale mogą być i kolejne dwa w ciągu następnych dwóch lat! Planuję wydawnictwo zawierające utwory z repertuaru Jethro Tull nagrane z kwartetem smyczkowym, także będzie to coś nowego. Później być może kolejny album studyjny w 2016 roku.

ian andresson homo erraticus

Wydajesz teraz pod własnym nazwiskiem, nie tęsknisz za szyldem Jethro Tull?

Dla mnie Jethro Tull to określenie konkretnego repertuaru. To muzyka, którą napisałem i nagrywałem przez 40 lat. Musimy pamiętać, że Jethro Tull był prawdziwą postacią, nie mającą nic wspólnego z muzyką. Był XVIII-wiecznym farmerem angielskim. Napisał ważną książkę o uprawach, technologii i ekonomii. A ja, nieświadomie, ukradłem mu nazwisko w 1968 roku. I jest mi wstyd do tej pory, dlatego gram koncerty jako ja, pod własnym nazwiskiem. Nazwę Jethro Tull mogę dalej używać jako określenie konkretnego repertuaru, czas występować pod własnym szyldem. Pokazać respekt i szacunek oryginalnemu Jethro. Jako nazwa kapeli, był to tylko pomysł i jak się okazuje, raczej kiepski. Powiedzmy, że to moja forma przeprosin.

Zmieniłeś wytwórnię na Kscope. Jesteś zadowolony ze współpracy?

Są specjalistami w konkretnej dziedzinie. Lubię kompetentnych ludzi. Było Warner Brothers, było EMI, Chrysalis Records… każdy zaoferował mi to samo. Marny wybór, prawda? Wtedy pomyślałem o Kscope i po chwili zastanowienia stwierdziłem, że dam im szansę. Prawdę powiedziawszy, muszę przyznać, do decyzji przyczynił się też fakt, że ich biuro mieści się w tej części Londynu, do której najłatwiej mi dotrzeć, haha. Jedna z innych wytwórni mieści się w zupełnie innej części miasta. Dostać się tam to istny koszmar. Dobre 45 minut okropnej podróży metrem, albo niekończąca się przejażdżka taksówką. Zdecydowanie zła strona Londynu (śmiech). Dobrze, kiedy możesz dostać się gdzieś w rozsądnym czasie, powiedzmy na spotkanie. Także przyznaję, że zadecydowała też geografia. Znam tę dzielnicę bardzo dobrze, północna część Londynu. Ale tak, jestem zadowolony.

Pragmatyczne podejście.

Dobrze być pragmatycznym, kiedy planujesz dzień od rana do samej nocy. Dojazd do Kscope zajmuje mi tylko 20 minut, lepiej być nie mogło.

ian andresson thick as a brick live in icelandPlanujesz wydać DVD z trasy Thick As A Brick 2?

Są takie plany, są nawet w trakcie realizacji. Będzie to koncert z Rejkjawiku z ubiegłego roku. Myślę, że ukaże się pod koniec tego roku w Eagle Records. Tylko oni zostali (śmiech). DVD nie sprzedają się najlepiej. Wydalibyśmy je wcześniej, ale materiał, który nagraliśmy podczas innego występu miał na tyle fatalną jakość video, że postanowiliśmy zająć się zapisem z Islandii. Montaż z dwóch kamer, dużo lepsza jakość. [edit – recenzja DVD „Ian Andreson – Live in Iceland 2013 ukaże się w jesiennym Lizardzie nr 16!]

Zagrałeś koncert w Polsce.

Tak, w lipcu, na Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty koło Słupska. Jednak to nie jest pełne show promujące płytę Homo Erraticus. Zagramy utwory z nowej płyty, ale bez towarzyszącego video. To festiwal, a nie typowy koncert na trasie. Jeżeli wrócimy do Polski by zagrać pełny set, będzie to pod koniec roku albo już w 2015. Nasze kalendarze pękają w szwach.

Czekamy zatem na koncertowe wieści. Dziękuję za rozmowę.