Blackfield – Welcome to My DNA

Blackfield - Welcome to My DNA

Blackfield - Welcome to My DNA

• • • •
Kscope (2011)

Kup na Amazon.co.uk (CD)

Nowy album duetu Geffen-Wilson budził emocje jeszcze na długo przed swoją premierą. Kontrowersje wzmagały informacje na temat znacznie większego udziału Aviva Geffena w powstawaniu nowych piosenek. I faktycznie: kto zaznajomiony jest z solową twórczością Izraelczyka dostrzeże, że nowy Blackfield to bardziej jego dziecko niż Wilsona. Czy ma to duży wpływ na muzykę na tym albumie? I tak i nie. „Welcome To My Dna” to wciąż zgrabne, przebojowe, miłe dla ucha i lekko patetyczne piosenki, bardzo dobrze zaaranżowane i świetnie wyprodukowane. Zmienia się schemat kompozycji – nieco uproszczony i monotonny. Daje to poczucie mniejszej przestrzeni, odbierając muzyce Blackfield charakterystyczną głębię i siłę przekazu („Go To Hell”, „On The Plane”). Nie można jednak z całą stanowczością nazwać tego wadą – cały fenomen Blackfield polega przecież na współpracy dwóch ludzi, którzy swoje emocje zamieniają na dźwięki w zupełnie odmienny sposób. „Far Away”, „Dissolving With The Night” czy „Oxygen” to znakomite piosenki, którym nie można odmówić przebojowości i smaku. Prawdziwą siłą tej płyty jednak nie jest jej nadzwyczajnie wysoki poziom, ale… długowieczność. Nawet po kilkudziesięciu przesłuchaniach nie traci ona nic ze swojego uroku. Można polemizować, jak bardzo słabszy jest „Welcome To My Dna” od swoich poprzedników – bo jest. Można dywagować nad zaangażowaniem Wilsona (lub jego brakiem) w powstawanie albumu. Nie ma to jednak większego sensu – i tak słucha się nowego Blackfield lekko, miło i tak przyjemnie, jak poprzednich wydawnictw duetu.

Przemysław Siwik